wątpienia skończy się na tem, że nikt nie będzie zwracał uwagi na ciasne i skomplikowane rozporządzenia ciał konstytucyjnych, jak np. ministeryum handlu i robót publicznych, rozporządzenia, których celem jest jedynie utrzymanie przywilejów kolei żelaznych.
Nowe drogi nie będą się krzyżowały na jednym poziomie, ale na mostach, ponad niemi postawionych. Łatwo zrozumieć, że z chwilą, kiedy drogi te zostaną zaprowadzone, będą mogły korzystać z nich również samochody prywatne i cykliści. Skoro raz tylko istnienie ich będzie zapewnionem, będzie można na nich odbywać próby z wozami o pojemności i sile znacznie większej, niż na to pozwalały nasze drogi współczesne, których szerokość określały rozmiary wózka, ciągnionego przez jednego konia[1].
Oczywiście, że może zajść jeszcze mnóstwo zmian i nieprzewidzianych przeszkód. Można, naprzykład, przewidywać, że potężne Towarzystwa kolei żelaznych przyjmą wrogą postawę wobec tego postępu. Nie ulega wątpliwości, że z początku zdarzyć się mogą starcia bardzo zawikłanej natury, ale z chwilą, kiedy jedna z tych dróg specyalnych da duże zyski, kto wie, czy które z naszych wielkich towarzystw nie pośpieszy zastąpić kół żelaznych swoich wagonów gumowemi, zdjąć szyny, powiększyć nasypy, rozszerzyć drogi — jednem słowem zastosować się do wszystkich wymagań nowego sposobu komunikacyi. Z pewnością uzna też za korzystne obniżyć taryfy przewozowe i olśnić swoich klientów przepychem swoich wozów, wspaniale umeblo-
- ↑ Zaczynamy dostrzegać wreszcie stopniowe znikanie owego konia—widma, które nawiedza koleje żelazne w sposób tak fatalny.