łem się wysiąść na brzeg w Midlesex i śmiertelnie osłabiony położyłem się na brzegu wśród wysokiej trawy. Sądzę, iż była to czwarta lub piąta po południu. Niezadługo podniosłem się znowu, uszedłem z jakie pół mili, nie spotkawszy żywej duszy a potem położyłem się pod jakimś żywopłotem. Pamiętam, iż wtedy majaczyłem coś w gorączce; pić mi się chciało okropnie i gorzko żałowałem, że nie napiłem się więcej wody. Rzecz dziwna, irytowałem się wówczas na żonę; nie umiem tego wytłómaczyć, lecz bezsilne pragnienie dostania się jak najspieszniej do Leatherhead okropnie mię męczyło.
Nie przypominam sobie przybycia pastora. Spostrzegłem go dopiero siedzącego nademną w sadzami okopconem ubraniu, z twarzą wzniesioną do góry, wpatrującego się w jakiś blask na niebie. Niebo pokryte było wełnistemi białemi chmurkami, trochę zaróżowionemi od zachodzącego słońca.
Usiadłem a na szmer tego poruszenia on odwrócił się szybko ku mnie.
— Czy masz pan trochę wody? spytałem porywczo.
On potrząsnął głową przecząco.
— Od godziny już żądasz wody — rzekł.
Przez chwilę milczeliśmy, przypatrując się sobie wzajemnie. Musiałem wydać mu się dziwnem, na pół nagiem stworzeniem, miałem bowiem na sobie tylko dolną część ubrania a twarz i ramiona poczerniały od
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/109
Ta strona została skorygowana.