W kościołach dzwoniono na wieczorne modlitwy a oddział dziewcząt w Armii Zbawienia przeciągał przez Waterloo‑Road śpiewając; na moście gromadka gapiów przyglądała się szczególnej brunatnej pianie, płynącej z biegiem rzeki; słońce zachodziło a wieża zegarowa i Parlament zarysowały się na cudnie spokojnem niebie, zdobnem w złote, purpurą przerywane chmurki. Mówiono coś o płynącem ciele topielca a jakiś rezerwista powiedział bratu, iż zauważył na zachodzie błysk heliografu.
Na ulicy Wellington brat spotkał gromadę chłopców, którzy tylko co wybiegli z Fleet‑Street z wilgotnemi jeszcze gazetami w ręku, krzycząc: „Straszna katastrofa“! „Bitwa w Weybridge!“ „Pełny opis porażki mieszkańców Marsa“! „Londyn w niebezpieczeństwie!“ Musiał dać aż trzy pensy za numer tej gazety.
Wtedy dopiero zaczął sobie zdawać sprawę z potęgi owych potworów. Wtedy pojął, że jest to nietylko garstka małych powolnych istot; lecz, że są to umysły kierujące potężnemi machinami i że mogą poruszać się szybko a uderzać tak silnie, iż najpotężniejsze działa nie mogą się im ostać.
Opisywano ich jako wielkie, do pająków podobne, machiny, na sto stóp wysokie, posuwające się z szybkością najpospieszniejszego pociągu i zdolne wyrzucać promień nadzwyczajnego gorąca. Ustawiono osłonięte baterye około Horsell, Woking i Lon-
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/120
Ta strona została skorygowana.