gim w odległości jakiej półtory mili. Porozumiewali się zapomocą owych świstawek do syren podobnych, wydając całą gamę tonów.
Było to owo wycie syren i wystrzały z Ripley, które usłyszeliśmy w Halliford. Niedoświadczeni artylerzyści z Ripley nigdy nie powinni byli być postawieni na tem stanowisku. Nie wyczekawszy bowiem chwili stosownej, dali jeden przedwczesny szereg wystrzałów a potem uciekać zaczęli pieszo i konno przez pustą wioskę. Pierwszy Marsyjczyk przekroczył sobie spokojnie ich armaty, nie używszy nawet „Gorącego promienia“ a potem, stąpając ostrożnie przed całym frontem, znalazł się nagle naprzeciw armat w Painshill i te zniszczył.
Żołnierze w St. George’s Hill okazali się jednak mężniejszymi. Schowani za las, uszli zdaje się uwagi najbliższego siebie Marsyjczyka, wycelowali działo swe wybornie i wystrzelili dopiero na jakie tysiąc łokci od niego.
Odłamki pękającej bomby zabłysły wokoło, widać było jak postąpił jeszcze kilka kroków, potem zachwiał się i upadł. Wszyscy syknęli z radości i zaczęli powtórnie nabijać działo z gorączkowym pośpiechem. Leżący Marsyjczyk wydał jakiś przeciągły dziki głos i natychmiast drugi błyszczący olbrzym odpowiedział mu, ukazując się ponad wierzchołkami drzew na południe. Jedna noga z owego trójnoga została widocznie strzaskaną odłamem wystrzału.
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/128
Ta strona została skorygowana.