tak, że wreszcie do wściekłości doprowadzeni policyanci roztrzaskiwali głowy tych, których obronę mieli sobie poleconą.
Później, kiedy maszyniści kierujący pociągami więcej się już do miasta wracać nie chcieli, wciąż zwiększające się tłumy zwróciły się ku wyjściom na drogi dla pieszych. W południe spostrzeżono jednego mieszkańca Marsa w Barnes, a chmurę czarnego dymu w Lambeth.
Po bezowocnem usiłowaniu dostania się na jeden z pociągów kolei Zach. Półn., który formalnie wyorywał sobie drogę wśród tłumu, udało się szczęśliwie bratu memu być jednym z pierwszych przy napadzie na sklep z rowerami. Zdobył maszynę, wyskoczył z nią przez okno i bez innego szwanku, prócz trochę podrapanej ręki skierował się na drogę do Belsize.
Tak wydostawszy się z tłoku i paniki dostał się do Edgeware około siódmej, głodny i zmęczony, lecz znacznie wyprzedziwszy uciekających. Nade drogą stali ludzie, przypatrujący się ciekawie, koło niego zaś przesunęło się kilku cyklistów, kilku konnych jeźdźców i dwa samochody. Na milę zaś za Edgeware guma na jego rowerze pękła i maszyna stała się nieużyteczną. Zostawił ją więc przy drodze, a sam poszedł pieszo. W jakiejś oberży udało mu się dostać trochę pożywienia.
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/139
Ta strona została skorygowana.