— Helenko! — krzyknęła jakaś kobieta w tłumie ze łzami w głosie. Helenko! a dziecię nagle wyrwało się z rąk brata, wołając „Mamo!“
— Idą! — wołał jakiś jeździec na koniu.
— Z drogi tam! — krzyczał woźnica, a powóz zamknięty skręcił w zaułek. Ludzie cisnęli się w tył, by uniknąć najechania, brat cofnął kuca jak mógł najdalej w żywopłot, a powóz przejechał i stanął na zakręcie. Powóz miał dwa konie w dyszlu, lecz tylko jednego w lejcach. Brat widział, jak dwóch ludzi wyniosło coś ostrożnie na białych noszach i położyło na trawie.
Jeden z nich przybiegł do brata, wołając:
— Czy niema tu trochy wody? On umiera, jest bardzo spragniony, to lord Garrick!
— Lord Garrick! — rzekł brat, wielki sędzia?
— Gdzie woda? — pytał służący.
— W jednym z tych domów jest może kran, rzekł brat. My tutaj nie mamy wody, ja nie mogę opuścić swoich.
Człowiek zaczął się przeciskać przez tłum ku jednemu z domów.
— Dalej! dalej! — wołano nań zewsząd. — Idą już! idą!
Wtem uwagę brata zwrócił znów jakiś człowiek o ptasiej twarzy, który niósł małą, ręczną torebkę; ta pękła w tej chwili i posypały się z niej suwereny, tocząc się tu i owdzie pod stopami ludzi i noga-
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/148
Ta strona została skorygowana.