buchu na Marsie nie wiedzieć, gdyby nie to, że spotkałem Ogilvy’ego, znanego astronoma z Ottershaw, który był dnia tego nadzwyczajnie wzruszony i wskutek tego prosił mię, abym tejże nocy wraz z nim obserwował czerwonego planetę.
Pomimo wszystko, co się potem stało, pamiętam noc tę doskonale. Ciemne, pełne nocnych cieniów obserwatoryum, przyćmiona lampa rzucająca słabe światło na podłogę, stałe cykanie przyrządu zegarowego w teleskopie, i wązka szpara w sklepieniu odkrywająca łukowatą głębię usianą gwiazdami. Ogilvy’ego dojrzeć nie mogłem, słyszałem tylko jego poruszenia. Przez teleskop widać było modry łuk i małego okrągłego planetę pływającego w przestrzeni. Zdawał się taką odrobiną, jasną, małą i cichą, lekko prążkowaną poprzecznemi pasami i cokolwiek spłaszczoną przy biegunach. Taki mały, srebrno połyskujący niby świecący się łebek szpilki! Zdawał się drgać trochę, lecz to raczej teleskop drgał wskutek działania zegarowego przyrządu, który utrzymywał planetę wciąż na widoku.
Podczas kiedy się przyglądałem, mała gwiazda zdawała się to większą to mniejszą, to bliższą to znów dalszą; lecz to był tylko skutek zmęczenia oka. Czterdzieści milionów mil od nas — więcej niż 40,000,000 mil próżni. Mało kto może sobie wyobrazić tę nie-
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/21
Ta strona została skorygowana.