Ta strona została skorygowana.
Pewnego wieczora (kiedy to pierwszy pocisk wyrzucony z Marsa mógł być już od nas na odległości jakichś 10,000,000 mil) wyszedłem z żoną na przechadzkę. Noc była gwiaździsta, objaśniałem jej znaki Zodyaku i wskazałem Marsa, mały punkt świetlany w kierunku Zenitu, ku któremu w danej chwili było skierowane tyle teleskopów. Wieczór był bardzo ciepły: koło nas przeszła jakaś powracająca do domu gromadka majówkowiczów z muzyką i śpiewami, w oknach sąsiednich domów gasły powoli światła, od strony kolei żelaznej dochodziły odgłosy wekslowanych pociągów, a żona zwracała mi uwagę na czerwone i zielone światła stacyi, odbijające się na ciemnem tle nieba. Cisza i spokój panowały dokoła