— Rusza się! zawołał — odszrubowuje się coraz bardziej. — To coś źle wygląda, ja idę do domu.
Podszedłem bliżej. Było tam naprawdę chyba dwieście do trzystu ludzi, popychających się wzajemnie, pomiędzy zaś walczącymi o lepsze kilka pań niepoślednie zajmowało miejsce.
— On wpadł do dołu — zawołał ktoś z tłumu.
— Na bok! wołano ze wszystkich stron.
Tłum zachwiał się a ja pracując łokciami przedostałem się przezeń. Wszyscy byli mocno wzruszeni. W otworze słychać było jakieś dziwne brzęczenie.
— Mój kochany! — pomóż tam wstrzymać trochę to bydełko. Nie wiemy przecież, co tam w tym przeklętym przedmiocie znajdować się może!
Spostrzegłem jakiegoś człowieka, subjekta handlowego z Woking, który, stojąc na cylindrze, usiłował wydostać się na brzeg otworu; lecz tłum wepchnął go napowrót.
Koniec cylindra wciąż się odszrubowywał, wystawało już blisko dwie stopy świecącej szruby. Obróciłem się i wtedy to szruba musiała wyjść cała, a pokrywa cylindra spadła z brzękiem na ziemię. Wpakowałem komuś w bok łokieć, obróciłem się znowu twarzą do tajemniczego przedmiotu, którego otwór świecił teraz czas jakiś ciemną pustką. Zachodzące słońce oślepiało mię, świecąc mi prosto w oczy.
Myślę, że wszyscy spodziewali się ujrzeć wy-
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/38
Ta strona została skorygowana.