Większość widzów zebrała się teraz w dwie grupy, jedna w kierunku Woking, inna ku Chobdam. Widocznie podlegali tym samym co i ja wrażeniom. Koło mnie nie było wiele osób. Jednego, który jak się przekonałem był nawet moim sąsiadem, zaczepiłem; ale prawie nie było czasu na rozmowę.
— Co to za brzydkie bestye! rzekł. Jakie brzydkie! powtarzał od czasu do czasu.
— Czy widziałeś pan człowieka w dole? spytałem; ale on mi na to nic nie odpowiedział. Umilkliśmy, przypatrując się i doznając pewnej ulgi we wzajemnem towarzystwie. Potem wszedłem na mały pagórek, który podniósł mię o jakie dwa łokcie a kiedym się powtórnie obejrzał za swym towarzyszem, widziałem go już idącego w kierunku Woking.
Zmrok się zaczynał. Tłum od strony Chobdam rozproszył się. W jamie żadnego ruchu znać nie było.
To zapewne dodało ludziom odwagi a posiłki nadciągające z Woking widocznie się też do tego przyczyniły. W każdym razie w miarę zapadającego zmroku i ciągłej ciszy w otworze, ruch w tłumie zwiększał się i zbliżał. Czarne postacie po dwie, po trzy posuwały się, stawały, przypatrywały i posuwały nanowo, tworząc nierówne półkole gotowe objąć otwór jamy w swe wystające ramiona. Ja również zacząłem się przybliżać. Potem kilku woźniców weszło śmiało w zaspy piasczyste, jakiś chło-
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/43
Ta strona została skorygowana.