Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/44

Ta strona została skorygowana.

pak posunął wózek z jabłkami, potem na jakie trzydzieści kroków od zasp odłączyła się garstka ludzi, powiewających białą flagą.
Była to deputacya. Po krótkiej naradzie postanowiono, że, skoro mieszkańcy Marsa zdają się być inteligentnemi stworzeniami, to my też winniśmy pokazać im, że jesteśmy inteligentni.
Biały kawałek materyi trzepotał się to na prawo to na lewo. Stałem zbyt daleko by widzieć co się dzieje, ale dowiedziałem się później, że Ogilvy, Henderson i Stent byli w liczbie tych, którzy umyślili ten znak porozumiewający. Ta mała gromadka wysunęła się teraz w środek wspomnianego półkola a pojedyńcze czarne postacie posuwały się za nią w przyzwoitej odległości.
Nagle ujrzano błysk światła i znaczna ilość zielonawego dymu wydobyła się z otworu w trzech oddalonych od siebie odstępach czasu, unosząc się prosto w górę w cichem wieczornem powietrzu.
Ten dym, promień raczej (byłoby może właściwszem dlań mianem) był tak jasny, że ciemno niebieskie niebo nad nami i mgliste pole porosłe rzadkiemi sosnami, pociemniały nagle. Jednocześnie dało się słyszeć jakieś syczenie.
Garstka ludzi z powiewającą białą flagą stanęła zdziwiona tem zjawiskiem. W miarę unoszącego się zielonawego płomienia czy dymu, twarze ich przy-