czącego metalu przechodziła przez wrzosowisko! Stalowe łańcuchy czy sznury zwieszały się z niej, a hałas, który sprawiały mięszał się z łoskotem burzy.
Błysk... i znów ukazuje się wyraźnie jak przekracza drogę, niknie... i znowu ukazuje się prawie natychmiastowo o sto łokci dalej. Wyobraźcie sobie olbrzymi stołek od dojenia krów postępujący i podskakujący na ziemi? Takie wrażenie sprawiały te szybkie błyskawice, z tą tylko różnicą, że ów stołek była to olbrzymia machina.
Potem drzewa w pobliskim lesie rozwarły się z trzaskiem, jakby kruche krzaki, a przez ten wyłom zaczął posuwać się szybko ku mnie drugi podobny trójnóg. Mnie zaś koń szybko unosił prosto na niego! Na widok drugiego potwora odwaga opuściła mię zupełnie. Bojąc się spojrzeć nań po raz wtóry, szarpnąłem gwałtownie lejcami, kierując konia na prawo i w tejże chwili amerykan przewrócił się, dyszle złamały, a ja wpadłem do niezbyt głębokiej kałuży.
Wydostałem się z niej natychmiast i z nogami wciąż jeszcze w wodzie podpełzałem pod kępę świerków. Koń leżał bez ruchu, a przy świetle częstych błyskawic widać było pudło przewróconego amerykana, na którem jedno koło obracało się jeszcze powoli. Po chwili olbrzymi mechanizm przeszedł koło mnie i kroczył dalej w kierunku Pyrford.
Zbliska rzecz ta niezmiernie dziwnie wyglądała. Nie był to bowiem bezmyślny mechanizm naprzód się
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/76
Ta strona została skorygowana.