— Czyś pan to widział? — spytał nakoniec.
— Tak. Wszystko jest najzupełniejszą prawdą — odrzekłem.
— No, — rzekł porucznik, — to zapewne moim obowiązkiem jest przyjrzeć się temu również. Słuchaj, — powiedział do artylerzysty, — nas wysłano tutaj, aby nakłaniać ludzi do opuszczania domów; ty idź do generała brygady Marwina i opowiedz mu wszystko co wiesz. On jest w Weybridge. Czy znasz drogę?
— Ja ją znam, — odpowiedziałem, — a on zawrócił konia znów ku południowi.
— O pół mili ztąd, mówicie?
— Co najwyżej, — odpowiedziałem i wskazałem kierunek. Podziękował mi i oddalili się, a my nie widzieliśmy ich więcej.
Dalej spotkaliśmy trzy kobiety i dwoje dzieci zajęte opróżnianiem chaty wyrobnika. Miały jakieś taczki i ładowały w nie biednie wyglądające tłomoki i sprzęty. Wszyscy byli zbyt zajęci, by do nas przemówić.
Około stacyi w Byfleet wydostaliśmy się z lasu, a kraj przedstawiał nam się cichy i spokojny, skąpany w rannem świetle słońca. Tutaj byliśmy już daleko po za rejonem Gorącego Promienia i gdyby nie pośpieszne opróżnianie niektórych domów, gdyby nie ruch i pakowanie sprzętów, oraz garstka żołnierzy,
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/94
Ta strona została skorygowana.