Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom II.djvu/104

Ta strona została skorygowana.

planach, wpadał w zapał i mówił tak gorąco o zdobyciu machiny wojennej, że ja znów gotów byłem mu wierzyć. Lecz teraz zaczynałem już trochę pojmować jego charakter, zrozumiałem dlaczego był za tem, by nie robić nic zbyt pospiesznie i zauważyłem, iż obecnie nie było już wcale mowy o tem, by tej wielkiej zdobyczy miał on dokonać osobiście.
Po niejakimś czasie powróciliśmy do piwnicy, lecz żaden z nas nie miał ochoty kopać, a gdy zaproponował posiłek, nie byłem od tego. Stał się nagle bardzo hojnym i gdyśmy się nasycili, poszedł i przyniósł doskonałych cygar. Zapaliliśmy je, a wtedy optymizm jego wzrósł jeszcze bardziej i gotów był uważać moje przybycie, jako nadzwyczajnie pomyślną okoliczność.
— W piwnicy jest trochę szampana, rzekł.
— Lepiej będzie pracować przy burgundzie, odrzekłem.
— O nie, dziś ja tu gospodarzem. Dziś szampan! Mamy przed sobą dość ciężkie zadanie, zbierajmy więc siły póki można. Patrz na te bąblami okryte ręce!
I, trwając przy projekcie odpoczynku, chciał koniecznie po jedzeniu zagrać w karty. Nauczył mię pokera i rozdzieliwszy Londyn na dwie części tak, iż mnie przypadła północna a jemu południowa, graliśmy po jednej parafii punkt.