bardzo ostrożnie opowiadać zaczęli mi wszystko, co wiedzieli o Leatherhead. Zniszczonem ono zostało zupełnie przez jednego z Marsyjczyków we dwa dni po mojem uwięzieniu. Ów Marsyjczyk zmiótł je ze świata, bez żadnej dobrej racyi, tak, jakby chłopiec, który rozdeptuje mrowisko jedynie w celu dania ujścia nadmiarowi życia.
Byłem samotny, a oni byli dobrzy dla mnie, byłem smutny, a oni mię cierpieli, tak więc przebyłem u nich jeszcze cztery dni po przyjściu do zdrowia. Przez cały ten czas uczuwałem niczem niepohamowaną chęć spojrzenia raz jeszcze na ów zakątek, w którym spędziłem dawniej tak wesołe i szczęśliwe chwile. Była to ochota karmienia się własnym bólem. Moi opiekunowie odradzali mi to i czynili wszystko, co mogli, by moje smutne myśli trochę rozerwać. Lecz w końcu nie mogłem dłużej wytrzymać i, przyrzekając powrócić i żegnając ze łzami tych czterodniowych przyjaciół, wyszedłem znowu na świat boży, który dopiero co był tak ciemny, dziwaczny i pusty.
Ludzie zaczynali powracać tłumnie, w niektórych miejscach otwarto już sklepy i widziałem świeżą wodę w kranach.
Przypominam sobie jak ironicznie pięknym był ów ranek, w którym poszedłem na moją smutną pielgrzymkę do Woking, jak pełnemi ruchu były ulice,
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom II.djvu/121
Ta strona została skorygowana.