Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom II.djvu/123

Ta strona została skorygowana.

pozostałych po Marsyjczykach mechanizmów dało zadziwiające rezultaty. Pomiędzy innemi artykuł zapewniał, że odkryto już sekret latania w powietrzu. W Waterloo spotkałem gratisowe pociągi przywożące ludzi do domostw. Pierwszy natłok już przeszedł, w pociągach ludzi było niewielu, ja zaś wcale nie w usposobieniu do zawiązywania przelotnej rozmowy. Siadłem w pustym przedziale i, założywszy ręce, patrzyłem smutnie na przesuwające się przed oknami wagonu, w słońcu skąpane, widoki spustoszenia.
Tu i owdzie pociąg wstrząsał się, przechodząc po tymczasowych relsach, to znów przechodził między rzędami na pół rozwalonych, okopconych i czarnym pyłem przysypanych domów, których kilkodniowe ulewne deszcze nie zdołały jeszcze obmyć. W Clapham całe setki urzędników i kupców pracowały nad naprawą drogi do spółki ze zwykłymi robotnikami z marynarki.
Wzdłuż całej linii widok był smutny: Wimbledon szczególniej ucierpiało; Walton, z powodu ocalonych lasów sosnowych, wyglądało trochę lepiej. Rzeka i wszystkie małe strumyki były jedną masą Czerwonego Ziela, przypominającego surowe mięso lub sałatę z czerwonej kapusty, lecz las za suchym był dla owego ponsowego pasorzyta. Poza Wimbledon widać było stosy ziemi wyrzucone przez szósty cylinder. Około nich stała garstka ludzi przypatrujących