w domu. To pewna, że wiele z nich umarło w domach swych, uduszeni Czarnym Dymem.
Do południa przystań przedstawiała widok ciekawy. Parowce i wszelkiego rodzaju łodzie stały tam znęcone olbrzymiemi sumami ofiarowywanemi przez uciekających. Mówią nawet, że wiele osób, które wpław puściło się ku okrętom, odepchnięto i utopiono. Około pierwszej rzedniejąca resztka czarnej chmury ukazała się pomiędzy arkadami mostu Black‑Friars. Wtedy przystań stała się widownią szalonej walki, a kiedy w godzinę potem jeden z przybyszów z Marsa ukazał się nad wieżą zegarową i szedł z biegiem rzeki, około Limchouse widać już tylko było same szczątki rozbitych łodzi i statków.
O spadnięciu piątego i szóstego cylindra pozostaje mi jeszcze opowiedzieć. Kiedy brat mój czuwał na łące obok śpiących w powoziku kobiet, widział zielonawy błysk spadającego ciała daleko za wzgórzami.
We wtorek mała nasza gromadka, wciąż jeszcze marząca o przedostaniu się za morze, udała się, rojącym się od zbiegów krajem, do Colchester. Wieść o tem, że mieszkańcy Marsa opanowali już teraz cały Londyn, potwierdzała się. Widziano ich w Highgate, a nawet w Neasdon. Lecz brat ujrzał ich dopiero nazajutrz.
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom II.djvu/13
Ta strona została skorygowana.