czaj wolno odsuwał się od złowrogiego niebezpieczeństwa.
Patrząc na północny zachód brat zauważył już wzrastający coraz bardziej niepokój pomiędzy stojącymi w półkole okrętami. Jeden wymijał drugiego, słychać było gwizdania i strumienie wyrzucanej pary, rozwijano żagle, szalupy uwijały się tu i owdzie.
Był tak zajęty tym widokiem i zbliżającem się na lewo niebezpieczeństwem, że nie zważał na nic innego. Wtem, gwałtowny obrót parowca, który się nagle wykręcił, aby uniknąć najechania, zrzucił go z krzesła na podłogę. Dały się słyszeć okrzyki, posuwanie nogami i wołania radosne, na które nieśmiało odpowiadano; potem znów parowiec zakołysał się, a on potoczył się po pokładzie.
Podniósł się czemprędzej i ujrzał przed sobą olbrzymie żelazne kształty prujące wodę nakształt pługa i rozrzucające ją na prawo i lewo wielkiemi bałwanami, które podchodziły pod parowiec i to podnosiły go w górę to zrzucały w dół, jak bezsilną łupinę.
Deszcz piany oślepił brata na chwilę, a gdy oczy znowu otworzył, widział, że potwór ominął ich i śpieszył ku lądowi. Wielkie żelazne okute boki wznosiły się wysoko ponad wodę nad niemi, zaś dwa kominy wyrzucały wciąż w powietrze dym pomieszany z iskrami. Był to torpedowiec „Dziecko piorunu“,
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom II.djvu/19
Ta strona została skorygowana.