Większość tych macek była zwinięta nieruchomo lecz trzy długie ramiona wydobywały i zdejmowały masę sztab, blach i t. p., które pokrywały ściany cylindra. Te zaś, w miarę wydobywania ich, układały na brzegu zrobionego przezeń w ziemi otworu.
Działanie tego mechanizmu było tak równe, szybkie i dokładne, że z początku nie brałem go wcale za maszynę, pomimo jej połysku. Machiny wojenne przystosowywane, kierowane i ożywiane były już doskonałością do wysokiego stopnia posuniętą; lecz nie mogły iść nawet w porównanie z tym mechanizmem. Ludzie, którzy go nigdy nie widzieli i polegać tylko muszą na tem co przechowała dla potomności reprodukcya artystyczna, nie mogą sobie nawet wyobrazić tej prawie żywej jego sprawności.
Przypominam sobie np. illustrację w jednej z broszur wydanych po wojnie. Artysta widocznie pobieżnie tylko zbadał jedną z machin wojennych i na tem ograniczyła się jego świadomość rzeczy. Przedstawił ot je jako opancerzone sztywne trójnogi, bez żadnej giętkości i subtelności z zupełnie mylną monotonnością efektu. Broszura miała swego czasu duże powodzenie, i wspominam o niej jedynie dlatego, aby ostrzedz czytelnika przed mylnem wyobrażeniem, jakie mógł z niej wynieść. Rysunki, które tam podano, mają się tak do Marsyjczyków widzianych przezemnie w walce, jak nakręcana lalka do praw-
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom II.djvu/42
Ta strona została skorygowana.