liczba przybyszów pomnożyła się przez przybycie mieszkańców ni mniej ni więcej tylko aż trzech machin wojennych.
Te przyniosły ze sobą pewną liczbę jakichś nowych przyrządów, które stały teraz równo poustawiane naokoło cylindra. Druga maszyna rękoczynna była już złożoną i zajętą usługiwaniem jednemu ze świeżo przyniesionych przyrządów. Ten ostatni podobny był do bańki od mleka, nad którą obracał się gruszkowaty rezerwoar, sypiący strumień białego proszku w poniżej stojącą misę.
Gruszka owa wprawiana była w ruch jednem z ramion rękoczynnej maszyny, dwoma zaś innemi łopatkowato zakończonemi ramionami wydobywała wielkie masy gliny i wkładała je do gruszkowatego zbiornika, podczas kiedy jeszcze inne jej ramię otwierało co pewien czas drzwi umieszczone w środku machiny i wyrzucało z nich zardzewiałe i zczerniałe zuzle. Inne znów stalowe ramię skierowywało proszek i misy do kanału ku jakiemuś zbiornikowi, którego dojrzeć nie mogłem z powodu, iż mi go zasłaniał cały kopiec niebieskawego jakiegoś pyłu. Z tego to niewidzialnego zbiornika unosił się w powietrze cienki słup zielonawego dymu. Gdy tak patrzyłem, rękoczynna machina wyciągnęła znów świeże ramię, które dotąd było tylko jakby naroślą, wyciągnęła tak, iż zęgnęło aż za wzgórek gliny i w sekundę potem po-
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom II.djvu/58
Ta strona została skorygowana.