choćby je jako takie zatrzymali, to nie uważaliby za konieczne ciągle go pilnować, a wtedy znalazłaby się sposobność ucieczki. Przemyśliwałem też nad planem przekopania przejścia od strony przeciwnej dołowi; lecz wtedy przypuszczenie, iż tam moglibyśmy natrafić na stojącą na straży inną machinę wojenną, zdało mi się zbyt okropnem. Musiałbym też był kopać sam, bo pastor z pewnościąby nie dopisał.
Trzeciego dnia, jeżeli dobrze pamiętam, byłem świadkiem jego śmierci. Było to przy jedynej okazyi, kiedy widziałem dobrze jak się Marsyjczycy odżywiają. Potem już unikałem naszej szczeliny obserwacyjnej przez większą część dnia. Przeszedłem do kredensowego pokoju, wyjąłem drzwi i parę godzin siekierą, o ile można najostrożniej zajęty byłem robieniem podkopu; lecz kiedy wykopałem otwór na parę stóp głęboki, luźna ziemia naniesiona wybuchem obsunęła się z hałasem, a ja nie miałem odwagi probować dalej. Straciłem wtedy wszelką nadzieję i leżałem długo na podłodze, nie mając ochoty nawet się poruszyć. Po tej niefortunnej próbie zupełnie zaniechałem projektu ucieczki zapomocą przekopu.
Aby dać dobre pojęcie o tem jakie wrażenie zrobili na mnie zrazu Marsyjczycy, dość powiedzieć, że nie miałem najmniejszej nadziei, aby jakakolwiek moc ludzka mogła ich zwyciężyć. Lecz czwartej czy piątej nocy po naszem uwięzieniu usłyszałem huk jakby ciężkich dział.
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom II.djvu/62
Ta strona została skorygowana.