pałem się na ów mur, a ztamtąd spadłem do ogrodu będącego celem moich marzeń. Tam znalazłem parę młodych cebul i trochę marchwi, oraz parę bulw gladiolusowych. Wszystko to zebrawszy starannie, przedostałem się znów przez rozwalony mur i szedłem wśród szkarłatnych i karmazynowych drzew w stronę Kew — było to jak przechadzka wśród olbrzymich kropli krwi — cały czas zaś przyświecała mi tylko jedna myśl: zdobyć więcej pożywienia i wlec się dalej póki sił starczy, byle dalej z tej przeklętej piekielnej okolicy piaskowego dołu.
Opodal, w trawie, rosło parę grzybów, które również zjadłem, potem zaś natrafiłem na płynącą płytko brunatną wodę, która zalała łąki. Jakie takie pożywienie, które zdobyłem, zaostrzyło tylko mój apetyt. Zrazu zdziwił mię ten wylew w tak gorące suche lato; lecz później odkryłem, iż spowodował go nadzwyczajny, tropikalny wzrost Czerwonego Ziela. Skoro tylko bowiem napotkało ono wodę, stało się natychmiast olbrzymiem i nieporównanie rozmnażającem się. Nasiona jego formalnie sypały się w wody Weyu i Tamizy, a szybko rozrastające się gałęzie formalnie zatykały koryta obu rzek.
W Putney most na rzece zginął w tych czerwonych zaroślach, a w Richmond woda z Tamizy wypchnięta rozlewała się po łąkach Hampton i Twickenham. O ile rozlewała się woda o tyle postępowała
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom II.djvu/79
Ta strona została skorygowana.