tkorodzic, dziadek z matki) Prokles, władzca Epidauru, sprowadziwszy do siebie mile przyjął, jak słuszna gdy krwią byli jego własnéj córki. Kiedy ich zaś od siebie wysełał znowu, rzekł wyprawiając ich: „Czy wiecie, moje chłopcy, kto waszą matkę życia pozbawił?“ Na te słowa starszy syn całe uwagi nie zwrócił, lecz młodszy, któremu było na imię Lykofron, tak zabolał usłyszawszy je, iż przybywszy do Korinthu, do ojca jako do zabójcy swéj matki ani przemówił, ani na zapytania jego nie odpowiadał, ani badającemu przyczyny tego, żadnéj liczby zdać nie chciał. Aż w końcu gniewem uniósłszy się Periander wygnał go z domu. Poczém zaczął wypytywać starszego o to co z nimi rozmawiał dziadek z matki, lecz na to ten mu odpowiedział tylko że ich mile przyjął, owego zaś słowa, które do nich rzekł Prokles wyprawiając ich, jako nie wziąwszy go do serca, wtenczas nie pamiętał. Ale Periander twierdził, iż niepodobną jest rzeczą, aby im Prokles czegoś nie poddał, nastawał więc pytaniami, aż młodzieniec przypomniawszy sobie mowę dziadka, powtórzył ją. To Periander wziąwszy także do serca i postanowiwszy żadnéj łagodności nie dopuścić, do miejsca gdzie wygnany przezeń syn zabawiał, wyprawił posła z rozkazem, ażeby go mieszkańcy nie przyjmowali do domów. Ilekroć więc z jednego domu wygnan, przybywał młodzian do innego, zamykano przed nim i tenże, ponieważ Periander groził tym którzyby go przyjęli, a zamykać drzwi przed nim nakazywał. Wszakże odepchnięty szedł znów do innego domu druhów, ci zaś ponieważ był synem Periandra, jakkolwiek ze drżeniem, przecież przyjęli go. Aż w końcu Periander ogłosił przez herolda, że ktokolwiek czy to w dom przyjmie młodzieńca, czy w rozmowę z nim się zada, Apolonowi dłużnym świętéj kary się stanie, oznaczywszy jak wielką będzie. W obec tego tedy ogłoszenia nikt już ani rozmawiać ani w dom go przyjąć nie chciał, owoż i sam on nie uważał za właściwą rzeczy zakazanéj doświadczać, lecz znosząc ucisk poterał się po krużgankach. Kiedy czwartego dnia potém ujrzawszy go Periander zabrukanego i wygło-
Strona:PL Herodot - Dzieje.djvu/247
Ta strona została przepisana.