Stoi, do syta jedzących bielutki jęczmień i owies.
Radził mi wprawdzie usilnie kopijnik stary Lykaon,
Gdym się jeszcze do drogi gotował w bogatém domostwie,
I napominał bym wszedłszy na wóz i końmi kierując,
Alem go nie chciał usłuchać — o ileby lepiéj się stało —
Bacząc na konie, ażeby im czasem obroku nie brakło,
Gdyby nas otoczyli, gdyż one przywykłe do strawy;
Tak je pozostawiwszy piechotą przybyłem do Ilion,
Strzały już bowiem puściłem na dwóch najlepszych wojaków,
Raz na Tydejdę a potem na syna Atreja i obum
Krwi upuściłem z pewnością, lecz jeszczem ich więcéj rozjuszył.
Pod złą wróżbą naprawdę z wieszadła łuki okrągłe
Szedłem z Trojany, jedynie na prośby Hektora boskiego.
Jeśli zaś kiedy powrócę i jeszcze oglądać oczyma
Będę ojczyznę, małżonkę i dom budowany wspaniale,
Niechże mi zaraz kto obcy z ramienia głowę odetnie,
Ręką go pokruszywszy, bo wodzę go z sobą napróżno.“
Rzeknie mu na to w odpowiedź Aeneasz Trojan dowódzca:
„Nie mówże tak, albowiem to wszystko nie będzie inaczéj,
Zanim z wozami i końmi przeciwko mężowi onemu
Wsiadajże teraz na moją powózkę ażebyś obaczył,
Jakie są Trosa rumaki, wprawione by pośród równiny
Tutaj lub owdzie doganiać najprędzéj, albo się zwracać.
One do miasta ucieczkę ułatwią, jeżeliby znowu
Teraz atoli do ręki ozdobne lejce i batóg,
Chwytaj, na wóz ja wsiądę ażebym do walki był gotów,
Albo na niego nacieraj, o koniach ja będę pamiętał.“
Rzeknie mu na to w odpowiedź waleczny syn Lykaona: