Za Ganymeda w nagrodę darował Trosowi, naprawdę
Są to najlepsze rumaki pod słońcem i piękną jutrzenką.
Z tego je ukradł zawodu narodów książe Anchises,
Skrycie przed Laomedontem swe klacze odstanowiwszy;
Cztery zachował dla siebie i dobrze wykarmił przy żłobie,
Dwa zaś Eneji darował, bieguny najszybsze w ucieczce.
Gdybyśmy zdobyć je mogli to głośną sławę zyszczemy.“
Oni tak o tém wszystkiém pomiędzy sobą mówili;
Pierwszy się wtedy odezwie prześwietny syn Lykaona:
„Duszy rogatéj, odważny Tydeja synie świetnego!
Me pokonały cię szybkie pociski lub strzały gryzące,
Zatem ja teraz oszczepem spróbuję czy lepiéj się uda.“
W tarczę Tydejdy ugodził i przez takową na wylot,
Lotem przeszyła spiżowa włócznia i zbroi dotknęła.
Krzyknął na to radośnie waleczny syn Lykaona:
„Przecież cię raz ugodziłem w sam bok, na wylot, nie sądzę
Nieustraszony mu na to Diomed silny odpowie:
„Wcaleś nie trafił, chybiłeś, lecz wy jak sądzę nie prędzej
Odpoczniecie po walce, aż jeden z was legnie na placu,
Własną krwią nasyciwszy strasznego w potyczce Aresa.“
Prosto na nos między oczy i białe zęby mu przebił.
Również i język od spodu ucięło hartowne żelazo,
Samym podbródkiem dopiero się włócznia na wierzch wydobyła.
Z wozu na ziemię się stoczył, zabrzękła zbroja w około,
Szybkie, lecz jemu odrazu i tchu i siły zabrakło.
Wtedy się zerwał Aeneasz z ogromną dzidą i tarczą,
Bojąc się żeby Achaje mu trupa nie uprowadzili.
Koło więc niego obchodził, jak lew co ufa swéj sile;