Głupi, zaprawdę w umyśle nie poznał Tydeja potomek,
Jako długo nie żyje, kto walczy z nieśmiertelnemi.
Dzieci nie będą mu tulić do kolan się jego z pieszczotą,
Z bitwy powracającemu i strasznéj pożogi wojennéj.
Strzeże by lepszy od ciebie naprzeciw niego nie stanął;
Żeby zaś Aigialeja roztropna córa Adrasta,
Łkaniem ze snu nie zbudziła swych domowników przychylnych.
Opłakując młodego małżonka, pierwszego z Achajów,
Rzekłszy to z rany jéj krew obiemi rękoma wyciera.
Ręka się wnet zagoiła i srogie ustały boleści.
Jéj się przypatrywując Athene i Here, słowami
Dokuczliwemi Diosa Kronidę drażnić poczęły.
„Ojcze Diosie nie będzieszli gniewał się o to co powiem?
Pewno zbałamuciła Kipryda, którą z Achajek
By z nią poszła do Trojan, co tak ich namiętnie miłuje,
Może głaskając którą z Achajek o szatach ozdobnych,
Tak mówiła, uśmiechnął się ojciec bogów i ludzi,
Złotą więc Afrodytę wołając do niéj przemówił:
„Wszak nie dzieła wojenne oddane tobie me dziecie;
Krzątaj się koło pragnienia słodkiego i dzieła wesela,
Taka się między niemi toczyła o wszystkiém rozmowa.
Znów Aeneasza zaczepia Diomed o głosie donośnym,
Chociaż i widział, że sam Apollo go w rękach unosił,
Lecz nie ustraszył się on i boga wielkiego, a ciągle
Trzykroć ku niemu poskoczył pałając żądzą by zabić,
Trzykroć mu tarczy blaskiem świécącącéj pogroził Apollon;
Kiedy zaś po raz czwarty nacierał silny jak demon,
Wtedy się w dal godzący Apollo groźnie odezwał: