„Synu Tydeja Diomedzie, najmilszy sercu mojemu!
Tylko się nie bój Aresa i również innego żadnego
Z nieśmiertelnych, albowiem gotowam na twoję obronę.
Owszem wpierw na Aresa pokieruj szybkie rumaki,
Tego szaleńca, istotny z nim kłopot, bo służy dwóm stronom;
Wszak ci on przedtém i mnie i Herze obiecał na słowo,
Walczyć przeciwko Trojanom, Argeiom zaś dopomagać;
Teraz atoli Trojanom pomaga, o tamtych zapomniał.“
Ręką go w tył porwawszy, lecz on ochoczo zeskoczył.
Ona zajęła siedzenie przy boku Diomeda boskiego
Roznamiętniona bogini; trzeszczały osie bukowe,
Pod ciężarem bogini grożącéj i męża pierwszego.
W stronę Aresa co żywo kieruje szybkie rumaki.
Z Peryfanta on właśnie wielkiego zbroje zdejmował,
Najdzielniejszego z Aitolów Ochezia syna świetnego;
Jego to Ares morderczy obdzierał, atoli Athene,
Skoro zaś Ares okrutny boskiego ujrzał Diomeda,
Wtedy on Peryfantesa wielkiego na miejscu zostawił
Leżącego, gdzie wprzód zabiwszy go, życie odebrał;
Potém zaś szedł naprzeciwko Diomeda koni poskromcy.
Ares mierzył przed siebie powyżej jarżma i lejców
Dzidą śpiżową, pragnący tamtego życia pozbawić;
Ręką takową chwyciwszy atoli Pallas Athene,
W bok od siedzenia ją pchnęła i dzida świsnęła nadarmo.
Dzidą śpiżową, lecz Pallas Athene jej dała kierunek,
W dołek brzucha, gdzie końce przepaski ze sobą się schodzą.
Tamże właśnie ugodził i piękną rozdziera mu skórę;
Potém wyciągnął dzidę. Tak wrzasnął Ares śpiżowy,