Żeby mu głowę z ramienia oberżnąć ostrém żelazem,
Trupa zaś wywleczonego dla psów Trojańskich wyrzucić.
Wtedy się Ajas przybliżył dźwigając tarczę jak wieża.
Hektor cofając się nazad w gromadę swych towarzyszów,
Żeby je zanieść do miasta; ku wielkiéj mu sławie posłużą.
Ajas Menojtiadesa okrywszy tarczą szeroką,
Stanął, zarówno jak lew przed swemi stawa małemi,
Któren gdy młode prowadząc napotkał w kniei cienistéj
Brwi zmarszczywszy aż na dół je spuścił i oczy zakrywa;
Również i Ajax w około Patrokla się kręcił dzielnego.
Z drugiéj zaś strony Atrydes, do boju waleczny Menelaj.
Stanął gotowy, obciążon okropną w sercu żałobą.
Krzywem rzucając nań okiem Hektora zagadnie obelgą:
„Dzielnyś postacią Hektorze, lecz w bitwie swojego nie czynisz,
Niezasłużona twa sława szlachetna, bo szukasz ucieczki.
Pomyślże, jakim sposobem wybawisz miasto i twierdze
Z Lyków żaden albowiem w obronie grodu waszego,
Walczyć z Danajem nie będzie, boć wcale się nie opłaciło
Nieustannie i dzielnie się bić z mężami wrogiemi.
Jakżebyś męża gorszego w potyczce zbawić podołał,
Pozostawiłeś na łup i zdobycz dla mężnych Argeiów?
Któren był wielce potrzebnym dla miasta i ciebie samego,
Będąc przy życiu, a teraz od psów go nieśmiesz ochronić.
To téż, jeśli mnię teraz kto z Lyków zechce usłuchać,
Żeby to bowiem Trojanie odwagę mieli stateczną,
Nieustraszoną, jak męże miewają, co gwoli ojczyzny
Walkę i ciężar wojenny przeciwko wrogom podjęli,
Dawno już do Iliony Patrokla byśmy zawlekli.