Znała, nic będzie to łatwo, lubo mi jesteś małżonką.
Co ci się wiedzieć należy, to nadal z bogów nikomu,
Ani téż z ludzi, przed tobą wiadomém nigdy nie będzie;
Lecz co po za bogami bym kiedy uczynić zamierzał,
Here wypukłooka, dostojna mu rzeknie w odpowiedź:
„Najstraszliwszy Kronidzie, cóż to za słowa wyrzekłeś?
Nigdy zaprawdę nie pytam, ani się mięszam do ciebie,
Lecz spokojnie stanowisz co tylko zechcesz uczynić.
Córa starca morskiego, Thetyda o nóżce srebrzystéj;
Zrana bowiem przy tobie usiadłszy objęła kolana;
Przyrzec jéj tedy musiałeś skinieniem, jako Achilla
Pragniesz uczcić, a wielu z Achajów przy łodziach wygubić.“
„Dziwna bogini, posądzasz mnie zawsze choć nic nie ukrywam,
Ale tem nic nie wskórasz i coraz to bardziéj me serce
Będzie ci obcém, a skutki pociągnie gorsze dla ciebie.
Niechby i przyszło do tego, to mojéj woli nie zmieni.
Boby ci wszyscy bogowie Olimpu nic nie pomogli,
Gdybym zbliżywszy się groźne me dłonie podniósł na ciebie.“
Rzekł; przelękła się Here wypukłooka dostojna,
Milcząc usiadła posłusznie i serce wzburzone koiła.
W kunsztach biegły Hefajstos w te słowa do nich rozpoczął,
Chcąc się matce przysłużyć bogini białoramiennéj:
„Smutne to dzieje zaprawdę i dłużéj nie do zniesienia,
Ze z powodu śmiertelnych się między sobą wadzicie,
Nie użyjemy szlachetnej, bo górę bierze co gorsze.
Matkę ja teraz upomnę, aczkolwiek i sama rozumie,
Żeby się ojcu drogiemu przypodobała, by więcéj
Ojciec nie zrzędził i uczty uciechę nam nie popsował.