I bezzilnie przed nogi zleciała. Atoli Achilles
Powstał z całym impetem, gorąco pragnąc go zabić,
Z krzykiem okropnym, lecz wtedy tamtego porwał Apollo
Łacno, zwyczajnie jak bóg i w gęstéj chmurze go ukrył.
Dzidą śpiżową; po trzykroć w głębokie uderzył powietrze.
Ale gdy po raz czwarty nacierał podobnie jak demon,
Wtedy krzyknąwszy okropnie, w skrzydlate odezwie się słowa:
„Znowu przed śmiercią uszedłeś ty psie! zaprawdę już blizką
Pewnie do niego się modlisz gdy w szczęk oszczepów się wdajesz.
Już to ja ciebie zabiję, jak późniéj kiedy cię spotkam,
Jeśli kiedyś i mnię kto z niebian przyjdzie na pomoc.
Teraz ja wsiądę na innych, którego pochwycić się uda“.
Runął mu prosto pod nogi; lecz jego tam pozostawił,
Zaś Filetorydesa, Demucha, wielkiego, dzielnego,
Rzutem w kolano trafiwszy zatrzymał, a jego następnie
Trzasnął mieczem ogromnym i wnet go życia pozbawił.
Obu zaczepił od razu i zrucił z powozki na ziemię,
Tego ugodził oszczepem, tamtego z blizka ciął mieczem;
Trosa więc Alastorydę; ten rzucił się jomu do kolan,
Czyli by jemu darował, chwytając, i żywym go puścił,
Głupi, nie wiedział zaprawdę, że jego prośbą nie zmiękczy;
Nie był on bowiem tkliwym człowiekiem i duszy łagodnéj,
Ale zawziętym okrutnie; ten ręką pochwycił kolana
Chcąc go przebłagać, lecz tamten mu szablę utopił w wątrobie;
Napełniła mu piersi, ciemności mu oczy pokryły,
Kiedy mu tchu zabrakło. Lecz ten Muliona oszczepem
W ucho ugodził, odrazu przez drugie się ucho dostało
Ostrze śpiżowe; następnie Agenorydzie Echekli