Będą napowrót powstawać z krainy nocnéj ciemnicy,
Równie jak tenże tu przybył, co dnia wrogiego uniknął,
Kiedym go sprzedał do Lemnu boskiego; zaprawdę go morza
Nie porwały bałwany, co wielu gwałtem wstrzymuje.
Żebym się przecie w méj duszy przekonał i tego dowiedział,
Czyli zarówno i ztamtąd się wróci, lub czyli go ziemia
Zioła rodząca zatrzyma, co nawet możnemu da radę.“
Tak czekając rozważał; strwożony się tamten przybliżył,
Śmierci uniknąć i zguby i czarnej Kiery złowrogiéj.
Boski Achilles natenczas ogromną dzidę podnosi
Godząc na niego, lecz ten przyskoczył i chwycił za nogi
Przycupnąwszy; a dzida po nad barkami utkwiła
Tamten go jedną ręką objąwszy kolana zaklinał,
Drugą zaś ostrą wrłócznię pochwycił i wcale nie puszcza;
Wtedy rzeknie do niego i słowy lotnemi poczyna:
„Składam się do nóg twoich Achillu, miej litość nademną!
Ziarno Demetry albowiem u ciebie najpierw spożywałem,
W onym dniu, gdyś mnie porwał z ogrodów żyznych, a potém
Uprowadzając od ojca i krewnych sprzedałeś daleko,
Do boskiego Lemnosu; przyniosłem ci wtedy sto wołów.
Oto dwunasta jutrzenka, od kiedy wróciłem do Ilion,
Wiele przeniósłszy; lecz w twoje napowrót mnie dłonie wydała
Mojra złowroga; zaprawdę mi Zews niechętnym być musi,
Kiedy mnie tobie znów oddał; na krótki matka mnie żywot
Jego co nad Lelegami dzielnemi w boju panuje,
Siedząc na stromym Pedazie, nad brzegiem Satnioenta.
Jego to córkę miał Priam, i wiele innych prócz tego;
Z niéj to dwóch nas pochodzi, lecz obu myślisz uśmiercić.