Polydora boskiego, trafiwszy go dzidą kończystą;
Teraz atoli się zguba gotuje dla mnie, bo sądzę,
Że nie ujdę twym rękom, gdy demon do ciebie mnie zbliżył.
Ale ci to zapowiadam, a ty w swéj duszy rozważaj;
Któren cię towarzysza pozbawił, miłego, dzielnego.“
Tak do niego przemawiał Priama potomek szlachetny,
Chcąc go słowami przebłagać; lecz głos bez litości usłyszy:
„Głupi! o cenie wykupu mi nie mów i więcéj nie gadaj;
Póty, by Trojan oszczędzać się chętnie me serce skłaniało,
Totéż wielu na żywo chwyciłem, a potém sprzedałem;
Niema już teraz takiego co śmierci ujdzie, jeżeli
Jaki go bóg w me dłonie przed stromą wyda Ilioną,
Zatém i ty mój drogi umieraj; dlaczego się skarżysz?
Wszakże i zginął Patroklos, od ciebie lepszy o wiele,
Czylisz nie widzisz jak jestem i wielki i pięknéj urody?
Z ojca zacnego pochodzę, a matka bogini mnie rodzi;
Mojra, albo nad rankiem, lub wieczór, albo w południe,
Kiedy ktotolwiek i mnie w potyczce życia pozbawi,
Albo trafiwszy oszczepem, lub strzałę puszczając z cięciwy.“
Rzekł; onemu zaś członki i lube serce omdlały;
Obie; atoli Achilles dobywszy miecza ostrego,
Ciął go w obojczyk nad szyję, i cały w niego utopił
Miecz obosieczny, lecz tamten upadłszy twarzą na ziemię,
Legł jak długi, wytrysła krew czarna i ziemię zrosiła.
Rzucił, a potém chełpliwie lotnemi słowy przemawia:
„Między rybami spoczywaj mi teraz, co pewno ci z rany
Krew spokojnie wyliżą; zaprawdę już matka za tobą
Płakać nie będzie, na marach złożywszy; lecz owszem Skamander