Jak to dawniéj bywało, pomiędzy bogami wiecznemi,
Jako że gotów jesteś potykać się z Ennozygajem“.
Rzekła; lecz w dal godzący Apollo nie ozwał się wcale.
Ale Diosa małżonka szanowna pękając od gniewu,
„Jakże się ważysz ty suko bezwstydna na przekór mi stawać?
Trudném zaprawdę ci będzie się z moją mierzyć potęgą,
Chociaż ci służy łuk, bo ciebie za lwicę niewiastom
Zews postanowił, i kogo masz chęć zabijać dozwolił.
Albo i szybkie jelenie, niż potężniejszym się stawiać.
Jeźli zaś masz ochotę to spróbuj walki, byś dobrze,
Ilem silniejszą poznała, co mnię zuchwale się stawiasz“.
Rzekła, i silnie pochwyci jéj obie ręce na zgięciu
Bić ją poczyna takowym po uszach z uśmiechem szyderskim;
Ta zaś uchyla się wijąc, że strzały się szybkie rozsypią.
Z płaczem ucieka przed siebie bogini, podobnie jak gołąb,
Któren przed lotem jastrzębia do skały drążonej w szczelinę
Takoż i ona uciekła ze łzami łuk zostawiwszy.
Rzeknie natenczas do Lety pośpieszny Argi pogromca:
„Leto, wcale ja z tobą się bić nie będę, bo trudno
Z małżonkami Diosa co chmury gromadzi się kłócić.
Pochwal się, jako przemocą i męztwem nademną górujesz“.
Rzekł; a Leto zabrała zagięty łuk i pociski,
Rozlatujące się tu i owdzie po kłębach kurzawy.
Potém łuk pochwyciwszy za swoją córeczką pośpieszy;
Łzy wylewając na ojca kolanach usiadła dziewica,
Ambrozyjskie jéj szaty się na niéj trzęsły; lecz ojciec
Kronid ją tuli do siebie, i pyta z uśmiechem łagodnym:
„Którenże z niebian cię tak pokrzywdził dziecko me drogie,