Strona:PL Homer - Iliada (Popiel).djvu/432

Ta strona została skorygowana.

Żeby go któren od góry pociskiem mógł wyswobodzić,
Tylekroć tamten go pierwej uprzedził i nazad odwrócił
W stronę równiny, a sam ku miastu się ciągle kierował
Równie jak we śnie dogonić uciekającego nie można,

Jeden uciekać nie zdoła, zaś drugi tak samo go ścigać,
200 

Takoż i ten go pochwycić nie może, a tamten się schronić;
Jakżeby wtedy Hektor był uszedł przed Kierą śmiertelną,
Żeby na końcu w ostatku mu nie był przybył Apollon
Blisko, co wzbudził mu siły i szybkie ożywił kolana?

Boski Achilles wojsku zakazał głowy skinieniem,
205 

Nie dopuszczając, by strzały gorżkiemi razili Hektora,
Żeby kto rzutem nie ujął mu sławy, on sam zaś był drugim.
Kiedy zaś po raz czwarty do stoku źródła przybiegli,
Wtedy wagi złociste wyciągnął ojciec i ważył;

Śmierci dwa losy w nie wpuścił, co ludzi w grobie rozciąga,
210 

Jeden Achilla, zaś drugi Hektora koni poskromcy;
Środkiem ująwszy wyciągnął; zaciężył dzień zguby Hektora
Ku Hadowi głęboko; opuścił go Fojbos Apollon.
Do Pelejona przybyła wypukłooka Athene,

Blizko zaś jego stanąwszy lotnemi odezwie się słowy:
215 

„Teraz już Bogu najmilszy Achillu miejmy nadzieję,
Że Achajom do statków zaniesiem sławę ogromną,
Pokonywując Hektora, choć bitwy jest nienasyconym.
Jemu już więcéj nie daném, by z naszéj wymknął się dłoni,

Chociaż i wiele przecierpi Apollo z dala godzący,
220 

Bijąc pokłonem u stóp Diosa co trzęsie egidą.
Teraz atoli odetchnij i przystań; onego ja sama
Idąc do niego namówię, by stanął z tobą do walki.“
Tak Athene mówiła; on słuchał i w duchu się cieszył.

Stanął na miejscu oparty o jawór śpiżem okuty.
225 

Ona go pozostawiwszy stanęła przy boskim Hektorze,
Kształtem i głosem donośnym do Deifobosa podobna;
Blisko zaś jego stanąwszy lotnemi odezwie słowy:
„Drogi mój bracie za bardzo cię gwałci szybki Achilles,

W koło miasta Priama cię nogi szybkiemi ścigając;
230