Zatém i kości nasze niech leżą w dzbanie tym samym,
[Złotym o uszkach podwójnych, co dała ci matka dostojna.]“
Odpowiadając mu na to najszybszy Achilles odrzecze:
„Czemuż najdroższa mi głowo z tém do mnię tutaj przybywasz,
Wszystko wykonam i będę twojemu zleceniu posłusznym.
Ale, chodźże tu bliżéj żebyśmy choć w krótkim uścisku,
Mogli sobie nawzajem w okrutnym smutku folgować.“
Po tych słowach do niego wyciągnął lube ramiona,
Znikła z dźwiękiem leciuchnym. Ztrwożony powstał Achilles,
Dłońmi obiema uderzył i słowo żałośne wyrzeknie:
„Przebóg, toć jeszcze istnieje w Hadesa nawet domostwie,
Dusza i postać; atoli co ciała to niema zupełnie.
Stała przy moim boku wywodząc żale i skargi,
Polecając mi wszystko, a dziwnie do niego podobna.“
Tak powiedział i żalu pragnienie u wszystkich rozbudził;
W pośród ich smutku jutrzenka o palcach różanych nadeszła,
Muły poruszył i ludzi ze wszystkich namiotów, by drzewo
Z lasu sprowadzić, a do nich się mąż waleczny przyłączył,
Merion, Idomeneja sławnego z męztwa towarzysz.
Oni ruszają, w rękach topory do drzewa trzymając,
Ciągną pod górę i z góry i bokiem ścieżkami krętemi.
Ale gdy wzeszli na szczyty lesiste Idy źródlistéj,
Zaraz wysokopienne drzewa topory ostremi
Spiesznie ścinali; lecz one trzaskając jak długie padały.
Wyładowali; lecz one po ziemi rwały nogami,
Pragnąc się dostać w równinę przez gęste zarośla i krzaki.
Ludzie co drzewo rąbali dźwigali kloce; bo Merion
Tak im nakazał, towarzysz dzielnego Idomeneja.