Ruszaj co żywo i tak Priamosa do statków Achajskich
Prowadź, by nikt się domyśleć, ani téż dojrzéć potrafił
Z innych Danajów, nim razem do Pelejona zdążycie“.
Rzekł; przeciwnym zaś nie był usłużny Argi pogromca.
Ambrozyjskie, złociste, co lotem wiatru go noszą,
Również po wodzie, jak ziemi niezmiernéj; pochwycił za laskę
Czarodziejską; takową wzrok ludzi omamić potrafi,
Wedle swéj woli, lub śpiących napowrót zbudza do życia.
Szybko w pochodzie zdążywszy do Hellespontu i Troi;
Leci, podobnie jak młode pachole rodu możnego,
Które ma puszek na brodzie, a kwiat młodości w obliczu.
Oni gdy bokiem Ilosa mogiłę wielką minęli,
W rzece; już dawno zmrok się był na ziemi roztoczył.
Wówczas dopiero Keryx, gdy blizko Hermes był doszedł,
Dojrzał go wzrokiem i rzeknie zwróciwszy się do Priama:
„Dardanidesie uważaj; potrzeba nam wielkiéj rozwagi.
Uciekajmy więc szybko dopadłszy powózki, lub jego
Uchwyciwszy kolana błagajmy, ażeby miał litość“.
Tak powiedział, lecz starzec zupełnie się zmięszał z obawy,
Włosy po wszystkich członkach mu słupem się jeżą ze strachu;
Rękę staruszka pochwycił i rzeknie do niego pytając:
„Dokąd-że tak mój ojcze kierujesz muły i konie,
W ambrozyjskiej śród nocy, gdy ludzie snem spoczywają?
Czyliż się nie obawiasz Achajów co złością pałają,
Żeby cię który z nich ujrzał, śród czarnej nocy skrzydlatéj
Wiozącego te skarby, to cóż byś począł ze sobą?
Sam już młodym nie jesteś, a druh twój oto za starym,
Żeby cię bronić od męża, co pierwszy cię skrzywdzić zamierzy.