Tamten za ojcem płakał Achilles, a znowu czasami
Za Patroklem i obu lamenty się w domu wznosiły.
Kiedy nareszcie się boski do syta wypłakał Achilles,
[Oraz i żalu pragnienie mu z piersi i członków ustąpi],
Zdjęty litością nad głowy siwizną i brodą sędziwą,
Wreszcie do niego przemawia i w lotne odezwie się słowa:
„Biedny! zaprawdę przeliczne boleści w sercu przeniosłeś.
Jakżeś się zdobył by sam przybywać do statków Achajskich,
Synów ci zabił; zaprawdę u ciebie serce żelazne.
Teraz atoli na krześle spoczywaj, boleści zaś wreszcie
Dajmy się w piersiach ukoić, acz srodze żalem zgnębieni.
Na nic się bowiem dobrego ten smutek zamarzły nie przyda,
Żywot w boleści przepędzać; lecz sami są wolni od smutku.
Dwoje beczek albowiem się mieści w progach Diosa,
Z których się dary szafują, to zgubne, a z drugiéj zbawienne;
Komu więc Kronid co w gromach lubuje namięsza pospołem,
Komu zaś tylko z fatalnych udziela, piętnuje go hańbą;
Ciężka takiego niedola po boskiéj pędzi ziemicy;
Bez uznania żadnego u bogów i ludzi się błąka.
Takoż i na Peleja bogowie swe dary sypali
Powodzeniem, bogactwem i rządził Myrmidonami;
Wreszcie choć śmiertelnemu, boginię na żonę oddali.
Ale do tego i złego mu bóg dołożył, bo wcale
Brakło mu rodu synów na zamku do rządów sposobnych.
Starzejącemu pomagać nie mogę, bo zdala ojczyzny
Siedzę na ziemi Trojańskiéj na twoją i synów twych zgubę.
Przecież słyszałem o starcze, iż dawniéj byłeś zamożnym;
Ile się mieści w granicach Lesbosu, Makara siedzibie,