Czemu się kryjesz i patrzysz za szparą pomiędzy hufcami?
Niemiał ci Tydej zwyczaju się tak z bojaźni ukrywać,
Ale przed ulubionemi druhami się z wrogiem potykał,
Jak powiadają ci, co go w dziele widzieli; co do mnie
Nie w zamiarze podboju się udał kiedyś w Mykeny,
Tylko w gościnę, by wraz z Polynejkiem naród gromadzić,
Ongi jak mieli uderzyć na święte mury Thebańskie;
Proszą ich bardzo by dano im sojuszników odważnych.
Ale się Zews nie przychylił, złowrogie znaki zesławszy.
Kiedy się tedy wybrali i w dalszą drogę ruszyli,
Poszli nad Azop sitowiem obrosły i trawy żyznemi;
Tam Achaje Tydeja wysłali jako posłańca.
Ucztujących w pałacu Eteoklesa potęgi.
Tamże acz obcy się nie bał Tydej co końmi kieruje,
Będąc sam jeden pomiędzy wieloma Kadmejonami,
Ale do walki na próbę ich wyzwał i w każdéj zwyciężył
Rozgniewani Kadmeje, co konia ostrogą spinają,
Wracającemu zasadzkę ukrytą gotują, prowadząc
Pięćdziesięciu młodzianów, a dwóch z nich było na czele,
Majon Chajmonides niebianom dorównywający,
Ale i tym przeznaczenie sromotne Tydej zgotował;
Wszystkich zabił, jednego samego do domu odesłał;
Tylko Majona wypuścił, ufając boskim wyrokom.
Takim był Tydej Etolczyk, lecz syn jak widzę się gorszym
Skończył lecz nic mu na to nie odrzekł silny Diomed,
Bo się obawiał nagany książęcia poważanego,
Ale się wmięszał syn Kapaneja głośnego ze sławy:
„Fałszu nie gadaj Atrydo boć dobrze ci prawda wiadoma.