Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

Pozejdonowi. Dziewięć ław było zajętych,
Po pięćset w każdéj; dziewięć byków też zarzniętych
Przed każdą. Bogu na cześć udźce popalono,
I skosztowano trzewiów. Nawa w chwilę oną
Przybijała do lądu. Flisy żagiel stroczą,
A statek przycumują, i wszyscy wyskoczą
Na brzeg wraz z Telemachem, którego prowadzi
Bogini jasnooka i z cicha tak radzi:

»Teraz chłopcze już nieczas chować wstydne lica,
Gdyś się puścił na morze odszukać rodzica,
Czy go ziemia gdzie grzebie, czy co z nim się stało.
Przeto do rycerskiego Nestora idź śmiało;
Zobaczym jaką radą on ciebie wspomoże.
Pewna, że nieokłamie — on kłamać niemoże.«

Na to znowu roztropny Telemach odpowi:
»Jakżeż pójdę, i jak się pokłonię królowi?
Niewprawnym w gładkie słowa; a będąc młokosem
Wstyd mi obcesem pytać starca z białym włosem.«

Błękitnooka rzekła mu na to Pallada:
»Nietrwóż się: trochę serce przez ciebie zagada,
Trochę natchnie Bóg który. Bo tak z różnych rzeczy
Wnoszę, żeś jest u bogów w osobliwej pieczy.«

To powiedziawszy Pallas pospieszyła przodem,
A za nią wraz Telemach zdążał raźnym chodem.
Do ław przyszli; starszyzna pilijska w nich siedzi,
Nestor z synami; pełno krząta się gawiedzi: