Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

Śród Achiwów oszczepem i rączością biegu —
Lecz to kęs tylko nieszczęść długiego szeregu!
Bo gdzież śmiertelnik, coby zrachował je kiedy!
Choćbym pięć, sześć lat duszkiem opowiadał biedy
Wycierpiane pod Troją — końcabyś nie czekał
Lecz zmęczony, do domu czemprędzej uciekał.
Przez lat dziewięć fortelów, zdrad używszy siła,
Nic my im nie zrobili; moc boża ich zbiła.
W wojsku naszem Odyssejs w podstępy obfity
Niemiał równego sobie; nie w ciemię on bity
Wszystko zwietrzył, wymyślił, ten twój ojciec wielki.
Jeśliś tylko syn jego? Wzdy jak dwie kropelki
Podobnyś doń i mową. Dziw mi, niedowiary
Żeby młodzian tak dobrze mówić mógł, jak stary.
O, wtenczas my z Odyssem trzymali się w zdaniu,
Czy to na radzie wodzów, czy ludu zebraniu,
Jedna myśl nas roztropna wiodła i ostrożna,
Byle Grekom dać zysku najwięcej, jak można.
A gdy w końcu Pryamów gród upadł na pował,
Zews wtedy straszny powrót do domu zgotował
Argejcom. Że niekażdy był cny i rostropny
Między nimi — ztąd wielu spotkał los okropny,
Przez zawziętość Zewsowej córy jasnookiej
Co w dwóch synach Atreja wznieciła szeroki
Rozbrat: Oba zwołują walne zgromadzenie
Wbrew zwyczaju, bo dzienne już gasły promienie
I gdy Grecy nietrzeźwe łby z sobą przynieśli,
Oni nuż im dowodzić dla czego się zeszli.
Menelaos achaiskim radził towarzyszom
Przez morskie grzbiety wracać k’ojczystym komyszom;