Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

Więc Telemach mu na to:
»Starcze zbyt to wiele
Coś rzekł, bo się niespełni nigdy — mówię śmiele.
I dziw mi, że nadzieją łudzisz się tak błogą;
Bogowie, choćby chcieli, nic tu niepomogą.»

Na to Atene, córa ozwie się Zewsowa:
»O chłopcze! z ust twych jakież wymknęły się słowa!
Bóg i tym, co najdalej, kiedy chce, pomaga.
Któż nieradby z obczyzny, gdzie go nędza smaga,
Bodaj i najpóźniejszym powrotem się cieszyć,
Niż wróciwszy zawcześnie, śmierć sobie przyspieszyć,
Jak ów król, co gdy wrócił w miły próg domowy
Padł od zdrajcy Egista i swej białogłowy.
Lecz śmierci przeznaczenia bogowie niemogą
Odwrócić od najdroższej głowy, od nikogo,
Jeźli w sen wieczny czarna pogrąży godzina.»

Na te słowa Telemach tak się wraz odcina:
»Mentorze, już niemówmy o tem, dośćmy smutni....
On nigdy już niewróci! Bogowie okrutni
Oddawna wyrok śmierci wydali na niego!
Wzdy Nestora zapytać mam o coś innego.
Wszak on i sprawiedliwość i mądrość posiada,
I jak mówią: trzy wieki ludzkie ludom włada;
Przeto mam go za obraz bóstwa na tej ziemi.
Nestorze Neleido! prawdę powiedz-że mi
Jak zginął Agamemnon król szerokowładny,
Gdzie był wtedy Menelaj? przez jakiż szkaradny