Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.

W ciemnościach światła zgasły; pofolgujmy godom.
Niepięknie prażnikować długo; pójdźmy do dom.»

Tych słów córy Zewsowej wszyscy usłuchali.
Keryxowie im wody na ręce nalali;
A pachołcy gdy wina w kratery naleją,
Rozdają je czaszami, obchodząc koleją.
W końcu spalą ozory, libacyę stojący
Spełnią; a gdy już napój rozgrzał ich gorący,
Atene z Telemachem (postać jego cudna!)
Wybiera się na nocleg do swojego sudna;
Lecz Nestor niezezwalał i karcił słowami:

»Ani Zews niedopuści ni Bogowie sami,
Abym was mógł na okręt odprawić w tej chwili.
Czyż ja to hołysz jaki, albo żebrak? Czyli
Niestać mi już na płaszcze, okrycia wełniane
Dla gości, kiedy u mnie są podejmowane?
Nietroszcz się; tu niebraknie nakrycia, ni płaszcza.
Jażbym pozwolił, żeby syn Odyssów, zwłaszcza
Szedł na statek? Rzecz taka nigdy sią niestanie,
Pókim żyw, a i po mnie dość synów zostanie
Aby w domu umieli gości przyjąć pięknie.»

Na to Zewsowa córa modrooka rzeknie:
»Cny starcze! dobrze mówisz; Telemach ci wierzy,
I usłucha twej rady, bo tak się należy;
Pójdzie z tobą i w twoich komnatach wypocznie.
Ja zać muszę na okręt udać się niezwłocznie,