Macałaś, wyzywałaś różnemi imiony
Wodzów greckich, udając głos każdego żony.
Wśrodku konia jam siedział, Tydyd, Odys trzeci;
Wtem słyszymy, a z zewnątrz twój głos nas doleci;
Oba my się zerwali wyskoczyć gotowi
Z tej kryjówki i boki rozsadzić koniowi,
Lub odezwać się na głos; lecz Odys nas wstrzymał;
Pohamował i innych, choć ten ów się zżymał.
Antyklos tylko gwałtem chciał dać znak o sobie;
Lecz Odys go pochwycił zaraz w bary obie,
Gębę zatkał.... Przytomność ta nas ocaliła.
Szczęściem Atene z miejsc tych cię uprowadziła.«
Jemu na to Telemach z odpowiedzią spieszy:
»Atrydo, Menelaju, boski wodzu rzeszy!
Tem przykrzej, że mąż taki, chociaż w piersi nosił
Z spizy serce, od śmierci on się niewyprosił!
Lecz czas nam do łożnicy, spoczynek już zda się;
A pokrzepienie w samym znajdziemy wywczasie.«
To rzekł. Helena zwoła swoje służebnice;
Każe w przysionku wnosić wspaniałe łożnice,
Purpurowe podściołki, znów kobierce dziane,
I do przykrycia płaszcze sposobić wełniane.
One wyszły, trzymając płonące pochodnie,
I zwinęły się żwawo, ścieląc im wygodnie.
Keryx zaś, Telemacha wraz z synem Nestora
Odprowadził — i spali tam w przysionku dwora.
Zaś Atryda spał wewnątrz zamkowych pokoi
Przy najpiękniejszej z niewiast, przy Helenie swojej.