Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

Co złego, lub dobrego, zaszło w twojem gnieździe
Podczas, gdyś się tu do nas zapędził w swej jeździe.«

To rzekłszy, odpowiedzi mojej pilnie słucha;
Więc mówię: »Wskaż, jak złapać morskiego starucha,
Aby się niewyśliznął, widząc mię z daleka.
Niełatwo da się bożek pochwycić przez człeka.«
Tak mówiłem; bogińka zaś odpowiedziała:
»Gościu mój! tobie prawda należy się cała;
Więc gdy słońce w południe szczyt nieba dogoni,
Niemylny bożek morski wypływa z wód toni.
Pod wiatru tchnieniem odzian w bałwan skędzierzony,
I spać idzie w pieczarze w skale wydrążonej.
Plemie zaś Halosydny, rój płetwistych foków
Z wód wyszedłszy, zalega z obu jego boków,
I morskiemi wyziewy zasmradza powietrze.
Ja cię tam zaprowadzę, skoro świt się przetrze,
I umieszczę wraz z nimi. Teraz rzeczą twoją
Trzech z okrętu wziąść chłopów, co się nic nieboją;
Bo ten staruch fortele ma zadziwiające:
Naprzód idzie rachować foki w rząd leżące;
A gdy je tak obejrzał i zliczył piątkami,
Sam kładzie się jak pastuch pomiędzy owcami.
Jakoż gdy obaczycie, że usnął na dobre,
Powstać, w bary go schwycić żylaste i chrobre
I dzierżyć; on się będzie wymykał niepróżno —
Bo czarownik; przywdzieje na się postać różną,
Co na ziemi, co w wodzie, lub co w ogniu żyje.
Śmiało tylko, a cisnąć, chociaż jak się wije.