Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

Gość taki! po raz pierwszy zajrzał w me siedlisko!
Mów, czego żądasz? Na twe usługi tu wszystko,
Co tylko w mocy mojej, lub co jest możliwe;
Zbliż się tylko, przyjęcie znajdziesz tu życzliwe.«

Tak mówiła, trzymając przed bożkiem puhary
Z ambrozyą; do niéj mięsza różowe nektary.
A on jadł i popijał Zewsowy ten goniec.
Gdy już głód swój nasycił skrzepiony, nakoniec
Mówił do niej te słowa:

»Po co tu przychodzę?
Boginio pytasz boga? Woli twej dogodzę,
I o całej téj sprawie zdam rachunek czysty:
Z Zewsa rozkazu jestem; więc nie osobisty
Cel mię przygnał; bo któżby na pustynię wodną
Puszczał się, gdzie miast niema, coby Boga godną
Umiały czcić ohiatą, lub świetnym stuwołem?
Zresztą wiesz, że i bogi muszą kornem czołem
Bić przed piorunnym Zewsem, pełnić rozkaz jego.
Zews mi rzekł, że u siebie masz najbiedniejszego
Z tych herojów, co dziesięć lat burzyli Troję,
A w dziesiątym, gdy z łupem wracali już w swoje
Siedziby — tak zgniewali Atenę, że wściekła
Wciąż ich w podróży wichrem i burzami siekła.
Owoż gdy utonęło wszystko, co z nim było,
On ocalał, a morze tu go wyrzuciło.
Przeto rozkaz przynoszę: wypuść go bez zwłoki,
On daleko od swoich nieumrze — wyroki