Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/184

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy siadasz w zgromadzeniu dostojnych Feaków;
Wszak i doma jest pięciu dorodnych junaków,
Dwóch żonatych, trzech jeszcze chłopiąt już niemałych
Twych synów, ci chcą zawsze chodzić w szatach białych
Na pląsy — a wszystkiemu radź tu moja główko!«

Tak mówiła, a wtrącić wstydno jej by słówko
O weselu. Lecz ojciec domyślił się tego,
I rzekł: Niebronięć córko ni mułów, ni czego;
Natychmiast niech parobcy wóz zaprzęgą mułmi,
Wysoki, wyplatany i z wartkiemi kółmi.«

To rzekłszy, krzyknął: czeladź przyskoczyła żwawo;
Wóz koleśny wytoczon stoi przed wystawą;
Wiodą muły; zaprzężna idzie w dyszel para,
Nauzykaa z komory znosi co niemiara
Cienkich szat i bielizny; wóz naładowywa;
Matka zaś pełen koszyk smacznego pieczywa
I jarzynek tka w rękę; była i łagiewka
Skórzana z winem w drogę (na wóz siadła dziewka)
O dzbanuszku z oliwą matka też pamięta,
By wyszedłszy z kąpieli ona i dziewczęta
Miały czem się namaścić. Ot już wzięła wodze,
Biczem klasła w powietrzu. Z turkotem po drodze
Pokłusowały muły ciągnąc ciężar z panią,
Wzdy nie samą, i dziewki siedziały tuż za nią.

Owoż gdy przyjechały nad brzeg ślicznej rzéki,
Gdzie w cembrzyny kamienne sączą się poniki