Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

Czyli, jak stał, zdaleka wznieść prośbę pochlebną
O pokazanie drogi i odzież potrzebną?
Ta myśl w ciężkim kłopocie przyszła mu wybornie;
Więc, jako był zdaleka, pochlebnie, pokornie
Błagał o przebaczenie, aż do nóg jej padnie;
I zaczął rzecz swą prawić mądrze i układnie:

»Błagam cię, czyś jest bóstwem, czy panną śmiertelną!
Jeśliś jedną z tych Bogiń w niebiesiech udzielną,
Tedy zdasz mi się córą wielkiego Kroniona
Z Artemidy kibicią, i wzrostem jak ona.
A jeśliś jest śmiertelną mieszkanką padołu,
Błogosławiony ojciec z twą matką pospołu,
Błogosławieni bracia! Jakżeż im gdzieś rośnie
Serce przy tobie, jak się rozpływa radośnie,
Gdy w skocznym korowodzie ujrzą twoją postać!
Lecz szczęściu oblubieńca eóż mogłoby sprostać,
Jeśli za hojne wiano zawiezie cię do dom!
Różnym ja się, przeróżnym napatrzył narodom,
A równej nie znam tobie. Cześć i podziw razem!
Niegdyś widziałem w Delos przed żertwiennym głazem
Feba, latorośl palmy, jak ty w górę strzela —
Bom się i tam zapędził także z ludu wiela,
W tej tułaczce, gdzie zbieram same łzy i znoje,
I stałem w podziwieniu przed nią, jak tu stoję;
Ziemia nigdzie też palmy niewydała takiej!
Owóż równe zdumienie i podziw jednaki
Ima mię, gdy ci objąć ze czcią chcę kolana,
Tak wielka moja nędza, iście niesłychana,