Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.

Wczoraj po dniach dwudziestu jam z morzem się rozstał,
Dni bowiem tyle rwał mię prąd, a wicher chłostał
Wciąż od wyspy Ogigii, aż z demoniej psoty
Wyrzuconym jest tutaj na nowe kłopoty.
Dużo jeszcze mam cierpieć, dużo, z Bogów woli!
A choć ty się ulituj! Po długiej niedoli
Ciebie pierwszą spotykam; wszak i duszy żywej
Nieznam, zamieszkującej ten gród i te niwy.
Wskaż mi drogę do miasta; okryj nagie ciało
Choćby płachtą z bielizny i toby się zdało.
A Bogi cię najmilszą opatrzą nagrodą:
Dadząć męża i domek, przenajświętszą zgodą
Pobłogosławią. Skarb to najcenniejszy w świecie,
Gdy małżonka z małżonką zgodna miłość splecie,
Duch jeden włada domem; wróg na to się krzywi,
Cieszą druhy — a oni nad wszystkich szczęśliwi!«

Białoramienna panna w te ozwie się słowa:
»Widno, żeś człek niepodły, ani miałka głowa.
Darmo! woli Zewsowej nikt się niewybiega,
I czy pan, czy chudzina, losowi podlega.
Od niego padł i tobie; znoś z pokorą brzemię,
A teraz, kiedyś nogą wstąpił w nasze ziemie,
Okryjem cię, na niczem niebędzie ci zbywać,
Co tylko obcy tułacz może potrzebywać.
Do miasta wskażę drogę, dam ludu nazwisko:
My Feaki, tę ziemię zamieszkujem wszystką:
Jam córka Alkinoja; wyższego tu niema;
On władzy i potęgi w ręku berło trzyma!