Tego pomiń; wprost tylko matce do nóg padnij,
Jeśli chcesz dnia powrotu doczekać się snadniej,
Choćbyś na końcu świata gdzie mieszkał najdalej;
Bo skoro ona nędzy twojej się użali
Bądź pewny z przyjacioły mieć prędką uciechę,
Witać pola rodzinne i ojczystą strzechę.«
Tak mówiła królewna; i nagli do biegu
Muły, błyszczącym biczem; więc od rzeki brzegu
Kopnęły zrazu kłusem, potem mniej się spieszą;
By zaś Odys z dziewkami mógł nadążyć pieszo
Toczy się wóz ni prędko, ni nadto powoli.
Słońce już gasło, kiedy do gaju topoli
Przybyli — więc Odyssejs usiadł w świętym gaju;
Nuż modlić się Atenie, jak to miał w zwyczaju:
»Choć raz usłysz mię córo Diosa wszechwładna!
Niewysłuchana jeszcze z gorących próśb żadna,
Odkąd na ląd mię cisnął groźny Burzywoda.
Spraw, spraw, niechaj feacki lud rękę mi poda!«
Tak się modlił; Atene słyszy skargi rzewne;
Lecz się mu nieobjawia; boi się zapewne
Brata swojego Ojca. Gniewu on niezłoży
Aż póki w dom niewróci Odyssejs nasz boży.