Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.

Głód największym tyranem, ciągle się napiera,
Niedbając, czy ból jaki duszę ci rozdziera.
Że mi serce się kraje, nic to mu nieszkodzi:
Jeść, pić, co chwila woła żołądek, ten złodziej!
I wszystko, com wycierpiał na starość i z młodu
Zapominam, dopóki nienapasę głodu.
Więc błagam was władycy, gdy ranek zaświta,
Wyprawcie mię do domu biednego rozbita!
Zniósłszy tyle, już życia nieżalby mi było,
Gdybym ujrzał włość moją, dworzec, czeladź miłą!

To rzekł — i jego mowie przytuszą książęta,
Odesłać go do domu, rzecz słuszna i święta.
Więc wylawszy obiatę, gdyż sami dość pili,
Na smaczny wypoczynek do dom podążyli.
Boski Odyssejs w izbie pozostał godowej
Obok króla posadzon i obok królowej;
Gdy służebne ze stołów sprzątały naczynia —
Więc rzekła doń Arete, ta biała kniahinia,
Poznawszy na nim chiton i piękny odziewek
Który sama utkała z pomocą swych dziewek —
Zagabnęła go lotnem słowem w tym sposobie:

»Gościu! pozwól, żeć jedno zapytanie zrobię:
Coś zacz? zkąd się tu wziąłeś? Czemu w tym ubiorze?
Mówiłeś wzdy, żeć na ląd wyrzuciło morze?«

Na to jej mądry Odys dał taką odpowiedź:
»Trudno mi od początku robić całą spowiedź